niedziela, 24 stycznia 2010

2010-01-25 Charleroi, Belgia

CEL : Lot "dla lotu"
PRZYBLIŻONY KOSZT : 90zł

Czyli kolejny typowo lotniczy wyjazd...

Daaaaawno temu, ogarnięty szałem zakupów (w Ryanairze oczywiście) zabookowałem jakieś tam bilety do pod-brukselskiego Charleroi - właściwie nic specjalnego, jednak kupowałem je też z myślą, że uda się może coś do tego dokupić aby bardziej urozmaicić wyjazd - niestety nic takiego nie nastąpiło :)

Krótko po tym już wyleciały mi one z głowy - aż do czasu gdy dzień przed wylotem odebrałem rutynowe przypomnienie od linii aby dokonać odprawy on-line. Tak się złożyło że miałem strasznie długą przerwę bez jakiegokolwiek latania (prawie 2 miesiące !), i spojrzałem na to o tyle realnie, że po przespaniu się z problemem w dzień wylotu uświadomiłem rodziców że lecę do Brukseli. Reakcja była dziwna aczkolwiek jest to chyba zrozumiałe ;)

Kilka godzin później byłem już w pociągu (tzw. Tanich Linii Kolejowych ex Pośpieszny) za który zapłaciłem niemalże 30zł - oczywiście aby pół trasy przestać w zatłoczonym wagonie. Dalej już szybko autobus na lotnisko.

A tam niespodzianka - na tarasie widokowym spotkałem 2 spotterów z forum lotnictwo.net.pl - Mizuu i jeden anonimowy Pan :) Po krótkiej aczkolwiek miłej rozmowie i wymienieniu kontaktów przeszedłem wrocławską "security" (ta ma miano jednej z bardziej "czepialskich", tym razem na szczęście było ok).

Samolot który obsługiwał dzisiejszą Brukselkę to oczywiście Boeing 737-800 o znakach rejestracyjnych EI-EFR czyli na tamten moment nówka sztuka, dostarczona we wrześniu. Lot rutynowy, jednakże efektowne uruchamianie silników - w ten dzień temperatura wynosiła -17 stopni więc ich odpaleniu towarzyszyła kupa pary co bardzo fajnie z wewnątrz wyglądało. Po godzinie i 15min. w powietrzu lądowanie od wschodniej strony lotniska.

Wizytowałem je już 2-gi raz tak więc miałem mniej więcej pojęcie o nim - terminal niesamowicie wąski ale za to bardzo długi. Raptem 4 sklepy, 2 restauracje - strasznie drogie, standard. Po wyjściu z terminala przeszedłem się wzdłuż niego w lewą stronę dochodząc na jakiś parking skąd był bardzo dobry widok na płytę i fajna miejscówka do zdjęć (byłaby idealna gdyby nie słupy zasłaniające lekko samoloty). Była to już godzina późno wieczorna więc użyłem jakiegoś murku do zdjęć, i nawet jako-tako to się sprawdziło.



Z drugiej strony terminala również mamy widok na płytę, ale dodatkowo na próg jednego z pasów - idealne miejsce od lądujących/startujących maszyn, niestety obiektyw co najmniej 300mm wymagany bo odległość jest spora.



Opuszczenie lotniska na pieszo jest dość kłopotliwe ponieważ całą hala przylotów / odlotów jest położona jakby na wysokim piętrze i wychodzi się z niej na najwyższy poziom parkingu piętrowego. Jeśli chce przejść się na przykład do pobliskiej stacji benzynowej należy najpierw zejść schodami z parkingu na dół, i przejść kilkaset metrów trawą wzdłuż drogi, aby napotkać coś w rodzaju chodnika.

W terminalu ciężko o dobrą miejscówkę do spania - z początku położyłem się na niewygodnych metalowych ławkach - strasznie od nich bolała du.. (siedzenie ;) ). Nie przysnąłem ani na chwilę - na szczęście towarzystwa dotrzymał jakiś Marokańczyk z którym wspólnie postanowiliśmy upolować jakąś inną "miejscówkę". Skończyło się na tym że on przespał się na drewnianym stole a ja na podłodze z widokiem na płytę - zdecydowanie wygodniej mimo noclegu na ziemi :) .



Przez całą noc straszny gwar, 10m ode mnie jacyś Turkowie rozmawiający przez całą noc a dalej grupka może 16-sto latków upajających się non -stop jakimś piwem - efekt był taki, że zaczęli być jeszcze bardziej uciążliwy niż ci Turkowie... A więc noc była dość długa.

Około 4 rano wyjeżdżają już ekipy sprzątające i zjawiają się pierwsi pasażerowie. Tak więc jest okazja w końcu coś zjeść gdyż otworzono jedną z restauracji. Bagietka z jakimś mięsem (nie powiem, bardzo dobra) to wydatek rzędu 4 euro, mała kawa 2E.

Około 13 przeszedłem już do strefy zamkniętej lotniska gdzie było zdecydowanie przyjaźniej i tam oczekiwałem do lotu powrotnego do Wrocławia. To właśnie tam kupiłem najdroższą 0,5L colę w życiu, z karty ściągnęło mi dokładnie 16,45zł...

Tym razem trafił się jeszcze nowszy samolot - EI-EGC czyli miała około miesiąca - w środku jeszcze pachnęła nowością. Po starcie przepiękny zachód słońca i bardzo dużo przelotówek mijających nas - wyjątkowo dużo ! Lądowanie we Wrocławiu po około godzinie bardzo miękkie (zauważyłem że paxy w Ryanie przestają klaskać po lądowaniu - postęp, gratuluje). Dalej znów autobus na dworzec PKP, szybka wizyta w Mc Donald's aby w końcu coś zjeść za normalną cenę i 4 godziny w pociągu do domu - brak słów na pociąg z Wrocka do Poznania.



To tyle - co by nie napisać to jak najbardziej polecam lotnisko pod względem zdjęć - dobre miejscówki, ruch monotonny ale jak ktoś lubi Ryany to jest to raj.

Dzięki za lekturę !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz