niedziela, 9 sierpnia 2009

2009-08-09 Bruksela, Belgia

CEL : Zwiedzanie
PRZYBLIŻONY KOSZT : 300zł


Wakacyjny wyjazd do stolicy Belgii można nazwać jednym z przyjemniejszych jak i jednym z najbardziej męczących w mojej "karierze" ;)

Wszystko zaczęło się od dojazdu na lotnisko we Wrocławiu (niestety z Poznania nie ma jeszcze tylu tanich połączeń) skąd mieliśmy (Krzysztof, Craviec, Banan i Ja) odlot do pod Brukselskiego lotniska w Charleroi. Lot był nocnym na pokładzie Boeinga 737-800 linii Ryanair - siedząc po prawej stronie mamy piękny widok na samo centrum Brukseli ! Ilość świateł zapiera dech w piersiach ;)

Po przylocie musieliśmy dość szybko udać się na przystanek skąd jeden z ostatnich autobusów tego dnia zabierze nas do centrum Charleroi, na stacje kolejową skąd udamy się już pociągiem do stolicy. Początkowo nie mogliśmy wraz z innymi turystami znaleźć peronu z którego odjeżdża nasz pociąg. Gdy go znaleźliśmy nie mogliśmy z kolei niestety wejść do jego środka aż do około 5min przed jego odjazdem (mimo postoju na stacji).



Dzięki temu że cała podróż była w weekend (właściwie niedziela-poniedziałek) udało nam się dostać spore zniżki na dojazd do centrum. Po około półtoragodzinnej jeździe byliśmy w Brukseli. Dworzec jest w samym sercu miasta, więc do najważniejszych obiektów jest stosunkowo blisko.

Pierwszym punktem wycieczki była katedra św. Michała i Guduli - ładnie oświetlona o tej porze. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia i poszliśmy na rynek, bardzo przypominający mi ten co jest w Poznaniu ! Ciekawym obiektem, robiącym wrażenie jest Ratusz - jest ogromny zbudowany w pięknym stylu. Blisko tego znajduje się oczywiście słynny Manneken pis. Tutaj się rozczarowaliśmy, że figurka jest taka... mała ! No cóż, zdjęcia kłamią ;) W bliskiej okolicy roiło się od całonocnych restauracji, bardzo efektownie zresztą oświetlonych, jak i najróżniejszych nacji.







Następnie postanowiliśmy przejść pieszo pod Atomium w dzielnicy Laeken czyli... 10km od nas ! I tak w środku nocy z pomocą GPSa przeszliśmy pół Brukseli - wtedy dopadł nas tzw. "kryzys zmęczenia" - dla mnie przypada zazwyczaj około 3 - 4 w nocy... O tej porze niestety nie można wejść na górę podziwiać panoramy miasta. Wędrówka ta dała nam jednak głębiej zobaczyć miasto, którego jedną z domen jest... masa śmieci w workach powykładanych przez domy mieszkalne. Nawet najściślejsze centrum aż roi się od tychże worków. Następnym pkt. wycieczki, już gdy zrobiło się jaśniej miało być lotnisko Zaventem gdzie chcieliśmy po fotografować samoloty.





Korzystając o okazji pobliskiego metra chcieliśmy dostać się nim do centrum miasta. Byłoby pięknie gdyby nie to że nie mieliśmy drobnych a biletomat nie przyjmuje banknotów... Poszliśmy na stacje benzynową rozmienić banknoty, ta okazała się jednak być nieczynna... Ostatecznie mijając znany z tragedii stadion Heysel trafiliśmy na piekarnie gdzie kupując chleb udało nam się dostać trochę drobnych i jakoś dotarliśmy do centrum.

Szybko przeprawa na dworzec kolejowy (w metrze spotkaliśmy Polaków, wyłonił się stereotypowy obraz gdyż gdy weszli pierwsze słowa z ich ust to "kur%$" - dodatkowo konsumowali polskie piwo - Specjal) i jazda na główne lotnisko miasta. Mieliśmy mapkę z miejscówkami spotterskimi więc w dość krótkim czasie znaleźliśmy miejscówkę pod progiem pasa, gdzie mogliśmy podziwiać startujące maszyny. A te były bardzo ciekawe, można było zaobserwować z ciekawszych m.in Jet Airways, American Airlines, Delta, Continental, El-Al i.. LOT :)



Pobyliśmy tam około trzech godzin i przez to, że gonił nasz czas musieliśmy zacząć zbierać się znów do centrum, i dalej na kolejne lotnisko tym razem to z którego mieliśmy wylot - Charleroi, zahaczając szybko o Pizza Hut. Ostatecznie padnięci dotarliśmy tam po około 3,5h...



Dalej to już rutynowe security, i boarding na pokład naszego Boeinga. Po godzinie lądowanie we Wrocławiu i najgorsza część wyjazdu czyli trzy godzinna podróż PKP do domu, do Trzemeszna... Mimo zmęczenia bezapelacyjnie - BYŁO WARTO !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz