piątek, 7 maja 2010

2010-05-07 Bergamo, Włochy

CEL : Spotting i zwiedzanie miasta
PRZYBLIŻONY KOSZT : 170zł


Z początkiem maja Ryanair zaczął wykonywać bezpośrednie loty z Poznania do miasta Bergamo, znajdującego się niemal u samego podnóża Alp. Jako wielbiciel takich miejsc, po wyszukaniu świetnej promocji nie musiałem długo czekać aby zakupić bilety na trasę Wrocław - Bergamo - Poznań. Koszt takiego przelotu to było 24zł / os - na tej samej trasie lata jeszcze konkurencyjny Wizz Air. Z góry zakładałem nocleg na lotnisku ze względu na cięcie kosztów i swego rodzaju kolejne ciekawe doświadczenie. Co ciekawe, na ten wyjazd skusił się również mój tata, który świadomy warunków jakie nas czekają zdecydował się polecieć ;-)

Tak więc we Wrocku stawiliśmy się na około 5h przed wylotem. Mieliśmy trochę czasu więc postanowiliśmy pospacerować po mieście i coś zjeść. Tutaj trafiliśmy na bardzo ciekawą restaurację - z jedzeniem na wagę. Może to brzmieć dziwnie, ale płaciliśmy za kilogramy które znalazły się na naszym talerzu. Dodatkowo były one bardzo smaczne ;-) Dalej już tylko transport na lotnisko, krótka wizyta na tarasie i postanowiliśmy już przejść przez security pod nasz gate - mieliśmy priorytet wejścia na pokład więc nie musieliśmy się stresować, że nie zajmiemy dogodnego miejsca w samolocie. Maszyną, która operowała ten rejs okazał się być Boeing 737-800 (jaka niespodzianka ;-) ) o rejestracji EI-EBA. Lot całkiem rutynowy, jednakże przy lądowaniu w deszczu i bardzo niskich chmurach trochę potrzęsło. W prześwitach mogliśmy delektować się jednak widokiem alp. Lądowanie miękkie od wschodu.







Dlatego, że przylot był już o wieczornej porze nie było wielkiego sensu opuszczania lotniska tylko wybrania sobie dogodnego miejsca do spania. Znaleźliśmy sobie jedyną wolna ławkę i tam postanowiliśmy przeczekać noc - niestety około 23 zostaliśmy z niej przegnani do innej części terminala gdzie spotkaliśmy grupę około 14 Polaków (również nocujących). Dysponując śpiworem, zapasem Snickersów i butelką wody mineralnej za około 8zł udało się nam jakoś wytrwać do rana. Około 7 nad ranem dołączyła do nas z Frankfurtu ekipa w składzie Krzysztof, jego siostra oraz koleżanka, Craviec i Banan. Dzięki temu, że akurat trafiliśmy na jakiś ogromny festiwal odbywający się w mieście, nie musieliśmy kupować biletów na całą komunikacje miejską.



To ile ludzi znajdowała się w ten dzień w Bergamo przerosło nasze oczekiwania. Niemal wszyscy ubrani w charakterystyczne kapelusze, element Tyrolskiego stroju. Jak to zazwyczaj bywa w naszych wyjazdach zwiedzanie zaczęliśmy ruszając "przed siebie". W taki oto sposób przeszliśmy sporą część miasta, charakterystycznymi, włoskimi uliczkami. Mają one na prawdę ciekawy klimat, a dopełniają go ulice z małej kwadratowej kostki, po której jeżdżą autobusy zachowując centymetry odległości pomiędzy zabudowaniami. Część miasta położona jest na górze, naprawdę sporej - jest tam miejsce z którego roztacza się niesamowity widok na dolną część miasta - udało nam się tam dotrzeć. Po wykonaniu serii zdjęć wsiedliśmy w autobus i podjechaliśmy szukać jakiegoś miejsca, aby zjeść obiad. Po niefortunnych poszukiwaniach, poddaliśmy się i wybraliśmy Mc Donalds - tutaj ceny w miarę przystępne, około 6 euro za zestaw (Mc Chicken + frytki + napój).





Gdy wyszliśmy, na ulicy obok odbywał się jakiś przemarsz w którym uczestniczyły tysiące osób. Ciekawym dodatkiem, który na początku nas zszokował był przelot samolotu włoskiej grupy akrobacyjnej Tricolori nad naszymi głowami - inną kolejną lotniczą atrakcją była bezustannie krążąca Agusta Carabinieri nad miastem. Nie sądzę, aby u nas w podobnej wielkości mieście (140 tys. mieszkańców) pojawiały się podobne "atrakcje" :-)



Jednakże nie mogło się odbyć bez negatywnych niespodzianek. Z okazji całego festiwalu ruch autobusów odbywał się całkiem inaczej niż w normalny dzień, szukając miejsca skąd odjeżdża nasz autobus na lotnisko usłyszeliśmy tyle wersji, ile osób pytaliśmy... Po dobrych 30min. poszukiwań, ze stewardessą i pilotem Ryanaira, którzy również byli zagubieni podeszliśmy do jednego z autobusów i zapytaliśmy kierowcy skąd odjeżdża nasz autobus - ten również nie wiedział. Jednak widząc chyba naszą "desperacje" zmienił sobie... linie jaką miał początkowo planowo jechać na tą, która jedzie na lotnisko ! Podobnie jak mieliśmy okazję przechodzić pasami dla pieszych, które wyprowadzają na sam środek ulicy bez jakiegokolwiek chodnika. Podobne przykład mógłbym mnożyć ! To jest specyficzny naród... ;-)

Docierając w końcu na lotnisko udaliśmy się jeszcze do pobliskiego centrum handlowego "Orio Center" na małe zakupy. Położone jest ono zaraz naprzeciwko lotniska, więc czyni je ciekawym miejsce gdy ma się kilka godzin w oczekiwaniu na samolot. My jednak nie pogościliśmy tam za długo i zaraz przeszliśmy na parking przy lotnisku skąd rozciąga się widok na pas startowy i płytę postojową. Spędziliśmy tam około 2 godzin, i mimo, że ruch tam jest jednak monotonny było naprawdę świetnie (pewnie za sprawą towarzystwa). Następnie, już tylko kontrola bezpieczeństwa i oczekiwanie na nasz samolot...



Jednak to nie był koniec "atrakcji". Okazało się że część lotów do Hiszpanii, Maroka jest anulowana z powodu unoszącego się pyłu wulkanicznego. Nie byłoby w tym nic groźnego gdyby nie fakt, że nasz samolot przylatywał z Ibizy. Stresu dopełniało to, ze na tablicach pokazał się jeszcze komunikat o opóźnieniu naszego lotu. Mieliśmy szczęście i jednak nasz samolot wylądował - odetchnęliśmy. Lot powrotny już całkiem rutynowy, spałem więc niewiele pamiętam ;) Ciekawym akcentem było lądowanie w Poznaniu od strony miasta, więc podziwialiśmy widok całego starego miasta, a te z powietrza robi podwójne wrażenie. Na tym zakończyła się nasza podróż - wiemy już, że Bergamo może być świetnym portem przesiadkowym na potrzeby naszych kolejnych wypadów, te mam nadzieję już niebawem. A tymczasem kolejny lot "już" 24.06 - do Hong Kongu :-)



Pozdrawiam !

3 komentarze:

  1. Pamiętam, że mieliśmy 1 butelke wody na noc, ale o snickersach nic mi nie mówiłeś :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo młodego wieku masz zapał i chęci, to się liczy. Powodzenia życzę w dalszych podróżach:)

    OdpowiedzUsuń
  3. .Robisz konkurencję Tadeuszowi Chudeckiemu.Ten aktor powinien z tobą stworzyć tandem maniaków taniego latania i różnych takich podróży.

    OdpowiedzUsuń