sobota, 20 listopada 2010

2010-11-20 Sztokholm, Szwecja

Pomysł odbycia jakiegoś wypadu inter-europejskiego, w głowach mojej i koleżanki - Katarzyny, zrodził się stosunkowo dawno. Niestety ze względu na ogólny brak czasu i inne przeszkody, bilety na trasę Katowice Pyrzowice - Sztokholm Skavsta - Warszawa Okęcie zakupiliśmy dopiero pod koniec września. Była to kolejna idea stricte weekendowej podróży - czyli przede wszystkim mało męczącej (tylko w zamyśle jak się później okazało ;-) ).

Następnym krokiem był wybór noclegu - ten padł na nieśmiertelny Hotel Ibis. Należące do grupy Accor lokum, oferuje naprawdę bardzo dobry stosunek ceny do jakości. Za 660SEK, czyli około 300zł, udało nam się zabookować pokój 2 osobowy w elastycznej taryfie (mam obawy przed restrykcyjnymi noclegami, cena jest wtedy wprawdzie niższa, ale w przypadku np. odwołania lotu, hotel nie zwróci nam ani złotówki). Jedynym mankamentem Ibisa jest to, że hotele znajdują się na ogół w sporej odległości do centrum - nasz był położony 20min od niego.

Wylot z Pyrzowic mieliśmy 20.11 o 14:55. Zmusiło mnie to do tego, że już o godzinie 2 w nocy wyjechałem pociągiem TLK (ex. pośpieszny) z Gniezna przez Wrocław do Katowic - wcześnie ? Niekoniecznie, biorąc pod uwagę, że najszybciej w stolicy Śląska mogę być po ponad 6ścio godzinnej męczarni w pociągu. Mało tego, mając 6 minut na przesiadkę we Wrocławiu na dworcu tymczasowym (trwający remont), gdzie ciężko się połapać w czymkolwiek tylko cudem zdążyłem się przesiąść. Finalnie w Katowicach byłem planowo o 8:50.

Katowicki dworzec, mówiąc bardzo subtelnie - nie zachwyca. Delektując się kawą i prasą codzienną poczekałem na przyjazd Krakowianki - Kasi. Gdy tylko wysiadła z trzykrotnie zatłoczonego pociągu Inter Regio, poszliśmy na przystanek skąd odjeżdżały autobusy oferujące za 20zł bezpośredni przejazd do portu lotniczego. Lotnisko Pyrzowice "EPKT" w zestawieniu z dworcem PKP zdecydowanie, pozytywnie się wyróżnia ! Na pierwszy rzut oka, przypominało mi Wrocławskie lotnisko, jedynie bardziej przestronne. Niestety płatny taras widokowy to już nie jest coś, co mógłbym zachwalić.

Dalej szybkie "Cafe Latte" i spacer do kontroli bezpieczeństwa - ta wyjątkowo przyjemna. Przez szyby terminala podziwialiśmy już "naszego" Airbus-a 320 HA-LPO, który zawiezie nas do stolicy Szwecji. Lot rutynowy, na całej trasie pod nami rozciągały się aż po horyzont Stratusy i nie udało się niestety ziemi zobaczyć - na pocieszenie mogliśmy delektować się widokiem zachodu słońca. A ten, doskonale wiemy, najpiękniej wygląda z powietrza ! Lądowanie już w ciemnościach i w mgle - czyli chyba normalka dla tamtego regionu (dokładnie rok wcześniej jak tu byłem, warunki identyczne).

Co mnie zaskoczyło po wyjściu z samolotu to obecny wszędzie dookoła... śnieg ! Coby nie powiedzieć - kraj północy ! Ku wielkiemu zaskoczeniu na lotnisku nie znaleźliśmy ani czynnego kantora ani bankomatu. Bilet na autobus do centrum (100zł RT) zakupiliśmy kartą kredytową w automacie (debetowa VE nie akceptowana...). Specyficzne ale jednakże klimatyczne lotnisko - chyba najmniejsze na jakim miałem okazję być, poza Zieloną Górą. Przejazd do miasta zajmuje około 1:20h, jest bezpośredni i wygodny.

W Sztokholmie zastał nas deszcz - znośny, ale upierdliwy. Z nocnego zwiedzania jednak nie zrezygnowaliśmy i zaraz ruszyliśmy tam gdzie zawsze czyli "przed siebie". Nie mając mapy ani GPSa było to małe wyzwanie, żeby jakoś wrócić potem na główna stację T-Centralen skąd odjeżdża nasze metro do hotelu. No, ale dwóch pilotów samolotowych więc uznaliśmy, że z naszą intuicją na pewno nigdzie się nie zgubimy ;-) Jak już niejednokrotnie wspominałem, Skandynawia to moja ulubiona kraina w Europie, dlatego kolejny już raz - nie zawiodłem się. Cenię ten lud za dbanie o porządek, ład. Mam wrażenie że tutaj wszystko jest ładnie zorganizowane, przemyślane a ludzie reprezentujący wyższy poziom niż nasze polskie społeczeństwo - choćby w znajomości języka angielskiego. Dookoła nas wszędzie najróżniejsze uliczki, co jedna to ładniej oświetlona ! Gdyby nie ta deszczowa pogoda najprawdopodobniej szybko do hotelu byśmy nie pojechali. A tak niestety zostaliśmy zmuszeni - z planem, że kolejnego dnia wstaniemy wcześnie rano i zobaczymy miasto w świetle dnia.

Bilet jednorazowy na metro to wydatek 18 SEK. Ale jest to zdecydowanie najlepszy transport po mieście, pociągi jeżdżą przeciętnie co 8min. więc to naprawdę wygodne. Z naszego przystanku do hotelu mamy do pokonania 500m pieszo - mały spacer po osiedlu niewielkich apartamentów (miło i taki rewir zobaczyć). Zakwaterowaliśmy się w Ibisie i pomału zakończyliśmy dzień pierwszy wyjazdu...

Mimo, że nad ranem wyjechaliśmy z powrotem do miasta 2h później niż pierwotnie planowaliśmy udało nam się jeszcze poczuć trochę klimatu Sztokholmu i klimatu ponownie padającego deszczu... Jednak nie odstrasza to turystów - oprócz nas, wszędzie gdzie byśmy się nie ruszyli napotykamy rzeszę najróżniejszych narodowości. Polaków również. Poniżej zamieszczam kilka fotek, niestety nie robiłem ich za wiele z powodu warunków atmosferycznych.









Czas zleciał, jak zawsze, zbyt szybko i zanim się obejrzeliśmy musieliśmy wracać gdyż o 12:30 mieliśmy autobus na lotnisko na który stawiliśmy się punktualnie. Powtórka z rozrywki i 1:20h jazdy po autostradzie z typowymi Skandynawskimi widokami za oknem - lasy, lasy, lasy wszędzie ! Przejazd męczący, choć akurat w takim towarzystwie jeździć można ;-) Na lotnisku kolejka do security znikoma i chwilę później jesteśmy przy naszym gate z niemal pełną butelką 0,5L coca-coli (którą ktoś przeoczył na kontroli bezpieczeństwa - albo efekt zaniedbania, albo faktycznie w końcu te procedury o zakazie wnoszenia płynów przechodzą do lamusa).

Na nocny lot powrotny do Warszawy, trafiła nam się dość nowa maszyna we flocie Wizz Air - A320 "HA-LPY". Tym razem dzięki małemu zachmurzeniu udało nam się popodziwiać oświetlone miasta podczas przelotu do kraju - efektownie. Lądowanie na Okęciu na pasie 33, szybie kołowanie i spacer pod przystanek autobusowy skąd linia 175 zabrała nas na Dworzec Centralny (ten też w remoncie !). Rozdzieliliśmy się, wsiadłem w pociąg TLK do Poznania Głównego, koleżanka Kasia w skład tej samej spółki w kierunku Krakowa Głównego. Kolejny raz uważam, że mimo dość wysokich kosztów poniesionych na wyjazd (niestety Skandynawia mimo że piękna, jest też strasznie droga) to było warto się tu wybrać ! Mam nadzieję, że jeszcze uda się powtórzyć ten wyjazd w może innej porze roku, w lepszych warunkach meteorologicznych !

Jak ktoś dobrnął to końca to bardzo mi miło i gratuluję wytrwałości ! ;)

2 komentarze:

  1. Haha Maciej,az tyle wytrwalosci nie trzeba bylo, zawsze ciekawie piszesz wiec leo sie czyta :) A ja przedwczoraj zaupialm bilety do Turku 5-8 marca 2011 za 80zl w obie strony z Gdanska, jaby co polecam :)
    POzdrawiam
    Natalia z BZG

    OdpowiedzUsuń
  2. Cenię ten lud za dbanie o porządek, ład. Mam wrażenie że tutaj wszystko jest ładnie zorganizowane, przemyślane a ludzie reprezentujący wyższy poziom niż nasze polskie społeczeństwo - choćby w znajomości języka angielskiego. - również m.in. za to uwielbiam Skandynawów :)

    OdpowiedzUsuń